Półka Sukcesu

piątek, 14 lutego 2025

Uwaga na nieautoryzowane transakcje płatnicze


W skutek nieautoryzowanych transakcji w roku 2024 klienci banków stracili łącznie około 500 mln zł. Oszuści stosują coraz wymyślniejsze sposoby na wyłudzenie danych do logowania do bankowości, począwszy od telefonów podszywających się pod pracowników banku czy wysyłania linków do fałszywych stron imitujących witryny instytucji finansowych. 


Coraz częstsze są nieautoryzowane transakcje płatnicze. Fot. px

Przestępczość, która kiedyś miała miejsce na polskich ulicach, teraz przeniosła się do internetu – alarmują prawnicy. Choć banki mają obowiązek zwrotu skradzionych środków, często podważają zasadność wniosku klienta. W takim przypadku poszkodowanemu pozostaje droga sądowa... 

Według statystyk przytaczanych przez prawników na stronie Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu w 2024 r. zgłoszono 334 tys. przypadków nieautoryzowanych transakcji płatniczych w bankowości elektronicznej i aplikacjach mobilnych, które zostały dokonane wbrew wiedzy lub woli właściciela rachunku. Łączne straty klientów to prawie 500 mln zł. Skala problemu rośnie wraz z rozwijającą się cyberprzestępczością. 

"Polacy coraz częściej padają ofiarami takich przestępców. Nie ma tygodnia, żeby do mojej kancelarii nie trafił klient, który stracił pieniądze, bo ktoś wyprowadził mu środki z rachunku bankowego albo zaciągnął pożyczkę bądź kredyt na jego dane. Ta kwestia sprowadza się do odpowiedzialności banku, ponieważ systemy bankowe nie są odpowiednio zabezpieczone, co skutkuje tego rodzaju sytuacjami. Banki też unikają odpowiedzialności, a to one ponoszą odpowiedzialność za brak zabezpieczeń" – mówi Karolina Pilawska, adwokat z kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci. – "Często są sytuacje, w których do klienta banku dzwoni oszust z numeru bankowego. Klient odbiera, myśląc, że rozmawia z pracownikiem banku. Brak zabezpieczeń i brak autoryzacji takiej transakcji, na przykład przelewu bankowego, prowadzi do pokrzywdzenia klienta banku, a za to odpowiedzialność ponosi bank". 

Jak informuje na swoich stronach Rzecznik Finansowy, ustawa o usługach płatniczych nie zawiera definicji „nieautoryzowanej transakcji płatniczej”. Jednak zgodnie z art. 40 ust. 1 tego aktu prawnego transakcję płatniczą uważa się za autoryzowaną, jeśli płatnik wyraził zgodę na jej wykonywanie w sposób przewidziany w umowie zawartej między płatnikiem a dostawcą usługi finansowej. Prawnicy wskazują, że problemem pozostaje interpretacja definicji autoryzacji. Banki uznają, że wystarczające jest użycie narzędzia weryfikacyjnego, by uznać transakcję za autoryzowaną. Tymczasem zdaniem prawników autoryzacja wymaga zarówno weryfikacji, jak i świadomej zgody klienta, której nie można uznać za ważną, jeśli doszło do manipulacji ze strony przestępców. 

W lutym 2024 r. prezes UOKiK wszczął postępowania wobec sześciu banków w związku z ich reakcjami w sytuacji zgłoszenia przez konsumentów nieautoryzowanych transakcji. Wcześniej takie postępowania uruchomił wobec dziewięciu instytucji. Regulator stoi bowiem na stanowisku, że prawo nakazuje bankom obowiązek zwrotu kwoty nieautoryzowanej transakcji lub przywrócenia stanu sprzed wystąpienia takiej transakcji. Bank ma na to czas do końca następnego dnia roboczego po zgłoszeniu. Wyjątkiem od tej zasady są sytuacje, w których zgłoszenie konsumenta nastąpiło później niż 13 miesięcy po transakcji lub istnieje podejrzenie oszustwa ze strony konsumenta. Wówczas bank musi zawiadomić o tym fakcie policję lub prokuraturę. 

"Banki z reguły nie zwracają środków, twierdząc, że prawdopodobnie to klient jest oszustem i to klient musi udowodnić, że jest osobą pokrzywdzoną. Więc ciężar jest przerzucany na klienta banku, a tę odpowiedzialność powinien wziąć na siebie sam bank. To prowadzi do tego, że klienci muszą, po pierwsze, złożyć zawiadomienie na policję, że padli ofiarą takiego przestępstwa, a po drugie, muszą pozwać bank i na drodze sądowej dochodzić swoich praw. Tych spraw w polskich sądach jest coraz więcej i w związku z rozwojem technologii wydaje się, że będzie ich bardzo dużo w przyszłości" ocenia Karolina Pilawska. 

Jak podkreśla, nie wszyscy konsumenci mają jednak świadomość swoich praw w takiej sytuacji: 

"Klient w procesie może dochodzić zwrotu tych środków, czyli jeżeli ktoś ukradł z konta 20 tys. zł, to jeżeli oczywiście są spełnione wszystkie przesłanki wynikające z nieautoryzowanej transakcji, ma prawo dochodzić od banku zwrotu tej kwoty. Jeżeli natomiast ktoś zaciągnął zobowiązanie na jego dane, to ma prawo dochodzić tego, żeby to zobowiązanie było uznane za nieważne, bo jeżeli on nie zaciągnął tej pożyczki czy kredytu, to dlaczego ma teraz spłacać raty" – twierdzi prawniczka. – "Ta świadomość wśród kredytobiorców i klientów banków jest bardzo, bardzo nikła. Klienci, którzy do mnie trafiają, wstydzą się tego, że padli ofiarami oszustów. Natomiast absolutnie to nie jest ich wina, wina leży po stronie tej instytucji bankowej, która nie zagwarantowała rzetelnej, właściwej obsługi i umożliwiła oszustom doprowadzenie do szkody na rzecz konkretnego klienta". 

Eksperci podkreślają, że trzeba wzmacniać świadomość klientów nie tylko na temat ich praw, ale też zagrożeń czyhających w sieci i sposobów, by się przed nimi bronić. Wśród dostępnych narzędzi jest zastrzeganie numeru PESEL, którego można dokonać łatwo za pośrednictwem aplikacji mObywatel czy Profilu Zaufanego albo w urzędzie gminy. Jeżeli konsument świadomie nie odblokuje numeru, żadna instytucja finansowa nie ma prawa udzielić kredytu czy pożyczki na ten dokument. Pomocne mogą być także alerty, które powiadomią nas w razie próby zapożyczenia się na nasze dane. 

"Jeżeli odbieramy telefon i ktoś przedstawia się jako pracownik banku, powinniśmy zweryfikować go z imienia i nazwiska, najlepiej się rozłączyć i połączyć z infolinią banku, zapytać, czy był do nas kierowany taki telefon. Absolutnie musimy się wystrzegać działania pod presją czasu, bo często oszuści, grając na naszych emocjach i zdenerwowaniu, mówią: „Szanowny kliencie, szanowna klientko, przed chwilą zanotowaliśmy próbę włamania na twoje konto, podaj dane, bo musimy to zatrzymać”" – radzi Karolina Pilawska. – "Sektor bankowy też powinien nagłaśniać ten problem. To jest to, do czego powinniśmy dążyć, plus kwestia zabezpieczeń po stronie banku i wprowadzania wielostopniowych metod zabezpieczenia w ramach obsługi klienta danego banku". 

Na podst. Newseria oprac. db





piątek, 22 listopada 2024

Cyberpolisy: Ochrona danych czy złudne poczucie bezpieczeństwa?


W dobie rosnących zagrożeń cybernetycznych, firmy coraz częściej sięgają po ubezpieczenia od ryzyka utraty danych osobowych. Jak pokazują badania, świadomość zagrożeń rośnie, ale wciąż wielu przedsiębiorców popełnia kluczowy błąd, traktując cyberpolisę jako główny środek ochrony przed atakami hakerskimi. 


Cyberpolisa nie chroni przed atakiem hakerskim. Fot. px


Rosnąca liczba incydentów cyberbezpieczeństwa

Zgodnie z raportem KPMG „Barometr cyberbezpieczeństwa” liczba firm, które padły ofiarą cyberataków, wzrosła w ciągu 12 miesięcy z 58 proc. do 66 proc. Przedsiębiorcy powinni zatem przyjąć, że prędzej czy później coś takiego przydarzy się także im, i podjąć odpowiednie środki zaradcze. Jednak pomimo tych alarmujących danych aż 65% małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) w Polsce lekceważy ryzyko wycieku danych osobowych, uznając się za niewystarczająco atrakcyjny cel dla hakerów. 

Z drugiej strony w gronie 35 proc. przedsiębiorstw, które obawiają się utraty danych osobowych w wyniku aktywności przestępców, co piąte jako przyczynę tych obaw podaje brak polisy. 

Cyberpolisa – co naprawdę oferuje?

Choć cyberpolisy są coraz bardziej popularne, to spore grono przedsiębiorców traktuje je niewłaściwie – jako jedyny sposób ochrony przed hakerami. Jednym z argumentów przemawiających za tym, że przedsiębiorstwo jest bezpieczne, jest ich zdaniem wykupienie cyberpolisy.  To błąd, który może się zemścić.

Eksperci przestrzegają, że cyberpolisa nie zapobiega atakom, a jedynie minimalizuje ich skutki. Zakres oferty jest uzależniony od towarzystwa ubezpieczeniowego. Większość zakładów ubezpieczeń pokrywa szkody, których skutkiem jest utrata danych lub koszty ich odzyskania, straty finansowe wynikające z przerw w działaniu sieci lub systemów informatycznych, czy odpowiedzialności cywilnej wobec poszkodowanych osób trzecich. Natomiast bardziej rozbudowane cyberpolisy mogą pokryć koszty kar administracyjnych nałożonych za naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych czy usług public relations w celu minimalizacji negatywnych skutków dla reputacji firmy:

"Kradzież danych osobowych może skutkować ogromnymi stratami finansowymi i reputacyjnymi dla firmy. Koszty ich odzyskania, informowania poszkodowanych czy wypłaty odszkodowań potrafią być druzgocące, zwłaszcza dla mniejszych przedsiębiorstw. Cyberpolisa nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale może pomóc złagodzić skutki kryzysu" – podkreśla Bartłomiej Drozd, ekspert serwisu ChronPESEL.pl. 

Najpierw zabezpieczenie, potem ubezpieczenie

Eksperci podkreślają, że skuteczna ochrona przed cyberzagrożeniami wymaga przede wszystkim wdrożenia kompleksowych zabezpieczeń technicznych i organizacyjnych, takich jak szyfrowanie danych, regularne aktualizacje oprogramowania czy stosowanie kopii zapasowych. W przypadku braku odpowiednich procedur, żaden ubezpieczyciel nie zdecyduje się na podpisanie umowy. Cyberpolisa powinna być ostatnim, a nie jedynym elementem strategii ochrony danych. Firmy, które polegają wyłącznie na ubezpieczeniu, ryzykują nie tylko straty finansowe, ale i reputacyjne, które w przypadku mniejszych przedsiębiorstw mogą być katastrofalne.

Świadomość jako klucz do bezpieczeństwa

Jak zauważa Bartłomiej Drozd, każda firma przetwarzająca dane osobowe jest potencjalnym celem cyberataków. Zróżnicowana świadomość ryzyka w różnych sektorach pokazuje, jak wiele pracy edukacyjnej jeszcze przed nami. 

Cyberpolisa może być ważnym elementem zarządzania ryzykiem, ale nie zastąpi odpowiednich zabezpieczeń technicznych i procedur. Przedsiębiorcy powinni traktować ją jako uzupełnienie, a nie podstawę ochrony przed cyberzagrożeniami. W dobie rosnącej liczby ataków kluczowe jest podejmowanie działań prewencyjnych, które zminimalizują ryzyko i potencjalne skutki incydentu.

Newseria, oprac. db



sobota, 15 lipca 2023

Dolar spadł poniżej 4 zł


Kurs dolara przebił psychologiczną barierę 4 zł. Tak tani nie był od lutego 2022 roku. Pozytywne nastawienie inwestorów do rynków wschodzących, takich jak Polska, trwa od października ubiegłego roku. Ten globalny czynnik odpowiada za większość umacniania się naszej waluty. 

Swoją rolę odegrały też wyraźne jesienią różnice w poziomie stóp procentowych między głównymi rynkami a Polską, dodatni od początku roku bilans handlowy i dobre wyniki gospodarki. Zdaniem Andrzeja Stefaniaka, ekonomisty DMK, trend umacniania się złotego w kolejnych miesiącach, a nawet kwartałach będzie kontynuowany. 

 

 

"Czynniki makroekonomiczne, otoczenie, sytuacja międzynarodowa sprawiają, że złoty jest w długoterminowym trendzie umocnienia i prawdopodobnie ten trend będzie trwał" – mówi Andrzej Stefaniak, ekonomista DMK. – "Będziemy w kolejnych miesiącach, kwartałach obserwować coraz niższe notowania walut w stosunku do złotego, czyli złoty będzie coraz silniejszy. Jest to bardzo dobra informacja dla każdego z nas, ponieważ oznaczać będzie to, że będą coraz niższe ceny, np. benzyny na stacjach benzynowych, a polscy eksporterzy będą zachowywali marże, ponieważ główna siła złotego idzie w stosunku do amerykańskiego dolara. Przed polską gospodarką dość dobre perspektywy na to, żeby ożywienie gospodarcze, które się pojawia, było trwałe i żeby wyniki gospodarcze w kolejnych kwartałach były lepsze niż w prognozach, które znamy na początku lata". 

Po inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku na globalnych rynkach nastąpiła panika, która spowodowała odwrót od bardziej ryzykownych aktywów, za jakie uważane są akcje i obligacje rynków wschodzących. Polskę dodatkowo obciążał fakt, że stała się krajem przyfrontowym. Kurs złotego osłabił się błyskawicznie z okolic 4 zł do 4,50 zł za dolara, a w kolejnych miesiącach, choć z korektami, kontynuował trend spadkowy, by w I połowie października dotknąć granicy 5 zł. Jak się jednak okazało, był to punkt zwrotny. Od tej pory sentyment risk-on powrócił na globalne rynki, inwestorzy zaczęli szukać aktywów o wyższych stopach zwrotu, co przełożyło się nie tylko na zainteresowanie polskimi akcjami i obligacjami, ale też na przykład na ponowne zainteresowanie spółkami technologicznymi. W przypadku kursu USD/PLN oznaczało to powolny powrót do granicy 4 zł i jej przebicie w środę 12 lipca. W czwartek 13 lipca ruch ten postępował.

"W pierwszej kolejności mamy globalną tendencję na amerykańskim dolarze" – tłumaczy przyczyny takiego zachowania kursu Andrzej Stefaniak. – "Jeżeli amerykański dolar się globalnie osłabia w stosunku do waluty europejskiej, jak ma to miejsce teraz, to występuje presja na to, żeby kapitał ze Stanów Zjednoczonych szukał stopy zwrotu m.in. tutaj, na rynku krajowej waluty, dlatego też złoty się umacnia. To jeden z głównych czynników, ja daję około 80 proc. wagi w ciężarze umocnienia złotego właśnie temu międzynarodowemu czynnikowi. Dodatkowo obserwujemy zjawisko, jakim jest wyższa stopa procentowa w Polsce niż w Stanach Zjednoczonych, strefie euro czy Wielkiej Brytanii, a to daje dodatkową premię tym wszystkim, którzy kupują złotego. Polska gospodarka zachowuje się generalnie lepiej niż w krajach Europy Zachodniej, to także jest wielkim czynnikiem, który sprzyja złotemu. Plus mamy nadwyżkę na rachunku bieżącym, co oznacza, że więcej waluty międzynarodowej do Polski wpływa, niż wypływa". 

 


 

Kurs dolara do złotego jest silnie skorelowany z kursem dolara do koszyka najważniejszych globalnych walut, wśród których największą wagę ma euro, a następne w kolejności są jen, frank szwajcarski, funt brytyjski, dolar kanadyjski i szwedzka korona. Złoty nieco mocniej reaguje, zarówno in plus, jak i in minus.

RPP rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych w październiku 2021 roku, podczas gdy Fed zaczął podnosić stopy dopiero w marcu 2022 roku, a EBC jeszcze później, dopiero pod koniec lipca 2022 roku. W efekcie stopy procentowe na obu tych rynkach były (i wciąż są, choć różnica się zmniejsza) wyraźnie niższe niż w Polsce. I to mimo że RPP ostatni raz podniosła stopy procentowe we wrześniu 2022 roku (choć oficjalnie zakończyła cykl podwyżek dopiero w lipcu 2023 roku), kiedy to stopa referencyjna osiągnęła dzisiejszy poziom 6,75 proc.

"Ten czynnik miał bardzo duże znaczenie mniej więcej rok temu, kiedy różnica, czyli tzw. dysparytet między tym, co się dzieje w stopach procentowych w Polsce czy też w Stanach Zjednoczonych, był jeszcze bardziej korzystny na rzecz krajowej waluty. Dzięki temu złoty nie był aż tak bardzo przeceniany, jak to było w 2022 roku" – mówi ekonomista DMK. – "Natomiast ten dysparytet, który doprowadził do tego, że inwestorzy zaczęli jednak kupować polskiego złotego, sprawia, że różnice w oprocentowaniu nie są już teraz aż tak bardzo istotne z tego powodu, że inwestorzy zagraniczni już posiadają krajową walutę".

Newseria, oprac. db



Jeszcze więcej wiedzy


Księgarnia maklerska

Day trading - publikacja nagrodzona w 2017 roku

Day trading - publikacja nagrodzona w 2017 roku
Podczas Międzynarodowego Kongresu Inwestycyjnego FX Cuffs, wydana przez nas pozycja "Day Trading" (Joe Ross), została wybrana publikacją roku!