Półka Sukcesu

piątek, 22 listopada 2024

Cyberpolisy: Ochrona danych czy złudne poczucie bezpieczeństwa?


W dobie rosnących zagrożeń cybernetycznych, firmy coraz częściej sięgają po ubezpieczenia od ryzyka utraty danych osobowych. Jak pokazują badania, świadomość zagrożeń rośnie, ale wciąż wielu przedsiębiorców popełnia kluczowy błąd, traktując cyberpolisę jako główny środek ochrony przed atakami hakerskimi. 


Cyberpolisa nie chroni przed atakiem hakerskim. Fot. px


Rosnąca liczba incydentów cyberbezpieczeństwa

Zgodnie z raportem KPMG „Barometr cyberbezpieczeństwa” liczba firm, które padły ofiarą cyberataków, wzrosła w ciągu 12 miesięcy z 58 proc. do 66 proc. Przedsiębiorcy powinni zatem przyjąć, że prędzej czy później coś takiego przydarzy się także im, i podjąć odpowiednie środki zaradcze. Jednak pomimo tych alarmujących danych aż 65% małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP) w Polsce lekceważy ryzyko wycieku danych osobowych, uznając się za niewystarczająco atrakcyjny cel dla hakerów. 

Z drugiej strony w gronie 35 proc. przedsiębiorstw, które obawiają się utraty danych osobowych w wyniku aktywności przestępców, co piąte jako przyczynę tych obaw podaje brak polisy. 

Cyberpolisa – co naprawdę oferuje?

Choć cyberpolisy są coraz bardziej popularne, to spore grono przedsiębiorców traktuje je niewłaściwie – jako jedyny sposób ochrony przed hakerami. Jednym z argumentów przemawiających za tym, że przedsiębiorstwo jest bezpieczne, jest ich zdaniem wykupienie cyberpolisy.  To błąd, który może się zemścić.

Eksperci przestrzegają, że cyberpolisa nie zapobiega atakom, a jedynie minimalizuje ich skutki. Zakres oferty jest uzależniony od towarzystwa ubezpieczeniowego. Większość zakładów ubezpieczeń pokrywa szkody, których skutkiem jest utrata danych lub koszty ich odzyskania, straty finansowe wynikające z przerw w działaniu sieci lub systemów informatycznych, czy odpowiedzialności cywilnej wobec poszkodowanych osób trzecich. Natomiast bardziej rozbudowane cyberpolisy mogą pokryć koszty kar administracyjnych nałożonych za naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych czy usług public relations w celu minimalizacji negatywnych skutków dla reputacji firmy:

"Kradzież danych osobowych może skutkować ogromnymi stratami finansowymi i reputacyjnymi dla firmy. Koszty ich odzyskania, informowania poszkodowanych czy wypłaty odszkodowań potrafią być druzgocące, zwłaszcza dla mniejszych przedsiębiorstw. Cyberpolisa nie rozwiązuje wszystkich problemów, ale może pomóc złagodzić skutki kryzysu" – podkreśla Bartłomiej Drozd, ekspert serwisu ChronPESEL.pl. 

Najpierw zabezpieczenie, potem ubezpieczenie

Eksperci podkreślają, że skuteczna ochrona przed cyberzagrożeniami wymaga przede wszystkim wdrożenia kompleksowych zabezpieczeń technicznych i organizacyjnych, takich jak szyfrowanie danych, regularne aktualizacje oprogramowania czy stosowanie kopii zapasowych. W przypadku braku odpowiednich procedur, żaden ubezpieczyciel nie zdecyduje się na podpisanie umowy. Cyberpolisa powinna być ostatnim, a nie jedynym elementem strategii ochrony danych. Firmy, które polegają wyłącznie na ubezpieczeniu, ryzykują nie tylko straty finansowe, ale i reputacyjne, które w przypadku mniejszych przedsiębiorstw mogą być katastrofalne.

Świadomość jako klucz do bezpieczeństwa

Jak zauważa Bartłomiej Drozd, każda firma przetwarzająca dane osobowe jest potencjalnym celem cyberataków. Zróżnicowana świadomość ryzyka w różnych sektorach pokazuje, jak wiele pracy edukacyjnej jeszcze przed nami. 

Cyberpolisa może być ważnym elementem zarządzania ryzykiem, ale nie zastąpi odpowiednich zabezpieczeń technicznych i procedur. Przedsiębiorcy powinni traktować ją jako uzupełnienie, a nie podstawę ochrony przed cyberzagrożeniami. W dobie rosnącej liczby ataków kluczowe jest podejmowanie działań prewencyjnych, które zminimalizują ryzyko i potencjalne skutki incydentu.

Newseria, oprac. db



sobota, 15 lipca 2023

Dolar spadł poniżej 4 zł


Kurs dolara przebił psychologiczną barierę 4 zł. Tak tani nie był od lutego 2022 roku. Pozytywne nastawienie inwestorów do rynków wschodzących, takich jak Polska, trwa od października ubiegłego roku. Ten globalny czynnik odpowiada za większość umacniania się naszej waluty. 

Swoją rolę odegrały też wyraźne jesienią różnice w poziomie stóp procentowych między głównymi rynkami a Polską, dodatni od początku roku bilans handlowy i dobre wyniki gospodarki. Zdaniem Andrzeja Stefaniaka, ekonomisty DMK, trend umacniania się złotego w kolejnych miesiącach, a nawet kwartałach będzie kontynuowany. 

 

 

"Czynniki makroekonomiczne, otoczenie, sytuacja międzynarodowa sprawiają, że złoty jest w długoterminowym trendzie umocnienia i prawdopodobnie ten trend będzie trwał" – mówi Andrzej Stefaniak, ekonomista DMK. – "Będziemy w kolejnych miesiącach, kwartałach obserwować coraz niższe notowania walut w stosunku do złotego, czyli złoty będzie coraz silniejszy. Jest to bardzo dobra informacja dla każdego z nas, ponieważ oznaczać będzie to, że będą coraz niższe ceny, np. benzyny na stacjach benzynowych, a polscy eksporterzy będą zachowywali marże, ponieważ główna siła złotego idzie w stosunku do amerykańskiego dolara. Przed polską gospodarką dość dobre perspektywy na to, żeby ożywienie gospodarcze, które się pojawia, było trwałe i żeby wyniki gospodarcze w kolejnych kwartałach były lepsze niż w prognozach, które znamy na początku lata". 

Po inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku na globalnych rynkach nastąpiła panika, która spowodowała odwrót od bardziej ryzykownych aktywów, za jakie uważane są akcje i obligacje rynków wschodzących. Polskę dodatkowo obciążał fakt, że stała się krajem przyfrontowym. Kurs złotego osłabił się błyskawicznie z okolic 4 zł do 4,50 zł za dolara, a w kolejnych miesiącach, choć z korektami, kontynuował trend spadkowy, by w I połowie października dotknąć granicy 5 zł. Jak się jednak okazało, był to punkt zwrotny. Od tej pory sentyment risk-on powrócił na globalne rynki, inwestorzy zaczęli szukać aktywów o wyższych stopach zwrotu, co przełożyło się nie tylko na zainteresowanie polskimi akcjami i obligacjami, ale też na przykład na ponowne zainteresowanie spółkami technologicznymi. W przypadku kursu USD/PLN oznaczało to powolny powrót do granicy 4 zł i jej przebicie w środę 12 lipca. W czwartek 13 lipca ruch ten postępował.

"W pierwszej kolejności mamy globalną tendencję na amerykańskim dolarze" – tłumaczy przyczyny takiego zachowania kursu Andrzej Stefaniak. – "Jeżeli amerykański dolar się globalnie osłabia w stosunku do waluty europejskiej, jak ma to miejsce teraz, to występuje presja na to, żeby kapitał ze Stanów Zjednoczonych szukał stopy zwrotu m.in. tutaj, na rynku krajowej waluty, dlatego też złoty się umacnia. To jeden z głównych czynników, ja daję około 80 proc. wagi w ciężarze umocnienia złotego właśnie temu międzynarodowemu czynnikowi. Dodatkowo obserwujemy zjawisko, jakim jest wyższa stopa procentowa w Polsce niż w Stanach Zjednoczonych, strefie euro czy Wielkiej Brytanii, a to daje dodatkową premię tym wszystkim, którzy kupują złotego. Polska gospodarka zachowuje się generalnie lepiej niż w krajach Europy Zachodniej, to także jest wielkim czynnikiem, który sprzyja złotemu. Plus mamy nadwyżkę na rachunku bieżącym, co oznacza, że więcej waluty międzynarodowej do Polski wpływa, niż wypływa". 

 


 

Kurs dolara do złotego jest silnie skorelowany z kursem dolara do koszyka najważniejszych globalnych walut, wśród których największą wagę ma euro, a następne w kolejności są jen, frank szwajcarski, funt brytyjski, dolar kanadyjski i szwedzka korona. Złoty nieco mocniej reaguje, zarówno in plus, jak i in minus.

RPP rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych w październiku 2021 roku, podczas gdy Fed zaczął podnosić stopy dopiero w marcu 2022 roku, a EBC jeszcze później, dopiero pod koniec lipca 2022 roku. W efekcie stopy procentowe na obu tych rynkach były (i wciąż są, choć różnica się zmniejsza) wyraźnie niższe niż w Polsce. I to mimo że RPP ostatni raz podniosła stopy procentowe we wrześniu 2022 roku (choć oficjalnie zakończyła cykl podwyżek dopiero w lipcu 2023 roku), kiedy to stopa referencyjna osiągnęła dzisiejszy poziom 6,75 proc.

"Ten czynnik miał bardzo duże znaczenie mniej więcej rok temu, kiedy różnica, czyli tzw. dysparytet między tym, co się dzieje w stopach procentowych w Polsce czy też w Stanach Zjednoczonych, był jeszcze bardziej korzystny na rzecz krajowej waluty. Dzięki temu złoty nie był aż tak bardzo przeceniany, jak to było w 2022 roku" – mówi ekonomista DMK. – "Natomiast ten dysparytet, który doprowadził do tego, że inwestorzy zaczęli jednak kupować polskiego złotego, sprawia, że różnice w oprocentowaniu nie są już teraz aż tak bardzo istotne z tego powodu, że inwestorzy zagraniczni już posiadają krajową walutę".

Newseria, oprac. db



sobota, 8 października 2022

Do łask wracają lokaty bankowe i obligacje detaliczne

 

Tempo, w jakim narastają ceny, jest najszybsze od przeszło 25 lat. Coraz więcej osób stara się więc inwestować zgromadzone oszczędności, żeby choć w części ochronić się przed rosnącą inflacją. Najpopularniejsze sposoby to lokaty bankowe i obligacje detaliczne, których oferta w tym roku się powiększyła. Ministerstwo Finansów po raz kolejny podwyższyło też oprocentowanie papierów skarbowych.



"Wiosną wzrosło zainteresowanie lokatami bankowymi, ale rekordowy pod tym względem był czerwiec. Tylko w ciągu jednego miesiąca Polacy wpłacili na lokaty bankowe aż 24 mld zł. Warto tutaj zaznaczyć, że był to najwyższy wynik od momentu, od kiedy Narodowy Bank Polski zbiera dane na ten temat, czyli od 1997 roku" – mówi Anna Serafin, ekspertka od finansów. "Aktualnie na lokacie zyski są zauważalne i dużo wyższe niż jeszcze kilka miesięcy temu, dlatego warto z tej możliwości skorzystać ze względu na to, że ryzyko utraty środków na lokacie jest naprawdę znikome i jej założenie jest banalnie proste" dodaje.

Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podnosić stopy procentowe w październiku 2021 roku. W ciągu 11 miesięcy koszt pieniądza wzrósł w przypadku stopy referencyjnej z 0,10 proc. do 6,75 proc. Na ostatnim, październikowym posiedzeniu ich poziom się nie zmienił. Jeszcze przed rokiem Polacy niechętnie deponowali pieniądze na lokatach – tylko pięć banków oferowało wówczas oprocentowanie przekraczające w skali roku 1 proc. przy inflacji w wysokości 5,4 proc. Najkorzystniejsza oferta opiewała na 2,20 proc. w skali roku i dotyczyła jedynie nowych klientów w niewielkim Nest Banku (którego oferta zresztą pozostaje w czołówce najwyżej oprocentowanych). Obecnie najkorzystniejsze lokaty płacą 7–8 proc. w skali roku, co spowodowało wzrost ich popularności.

"Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w głównej mierze są one przekazywane z nieoprocentowanych rachunków osobistych. W mniejszej skali te środki są przekazywane także z innych inwestycji, np. z obligacji, nieruchomości, walut, ale musimy też wziąć pod uwagę, że ze względu na rosnącą inflację musimy sporo więcej wydawać na bieżącą konsumpcję i rezygnować przy tym z oszczędzania" tłumaczy Anna Serafin. 

 

Coraz większą popularnością cieszą się lokaty bankowe i obligacje. Fot. px.

Wiele osób postrzega obligacje jako równie bezpieczną i zyskowną alternatywę dla lokat. Ministerstwo Finansów od października podniosło oprocentowanie wszystkich obligacji oszczędnościowych o terminie zapadalności powyżej trzech miesięcy. O 0,25 pkt proc. wzrosło oprocentowanie instrumentów trzyletnich, o 0,50 pkt proc. z kolei oprocentowanie instrumentów detalicznych o zapadalności od 4 do 12 lat.

"Warto zwrócić szczególną uwagę na obligacje indeksowane inflacją, polegają one na tym, że do wskaźnika inflacji jest dodawana stała premia. I teraz, jeśli weźmiemy sobie pod uwagę projekcję inflacji na przyszły rok, która wynosi około 10 proc., to rzeczywiście ten produkt może być opłacalny" mówi ekspertka.

Rząd w tym roku poszerzył ofertę obligacji detalicznych, kupowanych w oddziałach państwowych banków lub przez internet. Są one indeksowane inflacją lub główną stopą procentową NBP. Rekord padł w czerwcu: 

"Obligacje teraz są bardzo chętnie kupowane. Rekordowy był czerwiec, kiedy na te produkty wpłaciliśmy 14 mld zł. Wynikało to głównie z tego, że właśnie w tym miesiącu została poszerzona oferta obligacji indeksowanych inflacją. Rzeczywiście były notowane takie przypadki, kiedy posiadacze innych obligacji przekazywali te środki właśnie na produkty indeksowane inflacją" – komentuje Anna Serafin. – "Jednak jeśli popatrzymy na to z drugiej strony, to z badania Puls Inwestorów eToro wynika, że tylko 15 proc. badanych inwestorów deklaruje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy zainwestuje w obligacje. Badanie jest przeprowadzane cyklicznie i widać, że co kwartał ten odsetek spada. Jednocześnie musimy jednak pamiętać, że oczekiwania i wiedza profesjonalnego inwestora są inne niż przeciętnego Kowalskiego".

Newseria, oprac.db


Jeszcze więcej wiedzy


Księgarnia maklerska

Day trading - publikacja nagrodzona w 2017 roku

Day trading - publikacja nagrodzona w 2017 roku
Podczas Międzynarodowego Kongresu Inwestycyjnego FX Cuffs, wydana przez nas pozycja "Day Trading" (Joe Ross), została wybrana publikacją roku!